3 tygodnie temu żyliśmy praktycznie tylko przygotowaniami do spotkania „Dzień jak w Taizé”. Później jeszcze przez długi czas nadganialiśmy najpilniejsze sprawy... W końcu jednak nadszedł moment, w którym możemy na spokojnie cofnąć się do wyjątkowych wydarzeń z 14 listopada.
Był to dla nas dzień pełen emocji i niezwykłe doświadczenie – szczególnie, że był to nasz debiut, jeśli chodzi o działalność na tym polu. Po raz pierwszy przyszło nam organizować wydarzenie na taką skalę, dlatego z całego serca chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy okazali nam pomocną dłoń.
W szczególności jesteśmy bardzo wdzięczni ks. Arturowi – za to, że przyjął nas pod swoje skrzydła, zaufał naszej „bandzie wariatów”, pomógł nam ogromnie, a co najważniejsze, wytrzymał z nami i dalej pomaga ;)
Ojcom redemptorystom z parafii p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego – za gościnę, o. Przemkowi za wygłoszoną homilię i opiekę nad całym przedsięwzięciem oraz scholi za wspaniałą oprawę muzyczną (za co najbardziej, sami wiecie najlepiej ;)).
Br. Ulrichowi za obecność oraz poprowadzone wprowadzenie biblijne.
Ani, naszej nadzwyczajnej wolontariuszce z Poznania – również za obecność oraz co najważniejsze -pomoc i wszystkie rady.
Niesamowitemu „kitchen coordination” – Ani, Monice i Adamowi – chapeau bas! Adamowi również za cudne zdjęcia (dostępne w galerii).
Wszystkim prowadzącym warsztaty: Bryanowi, Michałowi, Pani dr Katarzynie Liskowskiej oraz Oldze i Grzesiowi – wolontariuszom SWM.
Osobom przygotowującym modlitwę wieczorną w katedrze, Asi, Marcinowi i całej reszcie – było cudownie i mamy nadzieję, że nie była to współpraca jednokrotna J
„Last but not least”: wszystkim mniejszym i większym bohaterom tego dnia, a w szczególności wszystkim uczestnikom – gdyby nie Wy i Wasza obecność, nic by się nie udało ;)
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy odpowiedzieli na naszą prośbę: po spotkaniu prosiliśmy o podzielenie się swoimi wrażeniami i uczuciami. Część z tych wypowiedzi chcielibyśmy zaprezentować pozostałym:
Wciąż nie bardzo wiem, co się wydarzyło. Było inaczej niż zwykle na tego typu spotkaniach. Ostatnio zdarzało się dużo trudnych sytuacji, w których traciłam bliskie sercu osoby, bądź mogłam realnie stracić. Dlatego bardzo chciałam wtulić się w ramiona Taty, odpocząć, nabrać sił, po prostu pobyć z Jezusem, poczuć otaczającą mnie zewsząd miłość Ducha. Myślałam, że spotkam Boga takiego, jakiego znam, w milczeniu, w samotności, w przestrzeni serca. I tak było :) Było też coś nowego - LUDZIE - "CZŁOWIEKI" :) Niesamowite spotkanie w grupie, we wspólnocie, wśród innych. Tego się nie spodziewałam, a cicho na dnie serca pragnęłam. Co prawda nie umiałam się odnaleźć wśród tylu nowych person, jeszcze nieznanych, radosnych, pełnych nadziei. Wspólnota, jedna z najgłębszych tęsknot mojego serca, która rodzi łzy na twarzy, jednak łzy wdzięczności i radości. To wszystko wciąż zamykam w prostym słowie DZIĘKUJĘ!!!
Dziękuję; Bóg zapłać
Aneta
Cieszę się, że mogłam przeżyć tak bogaty w refleksje i wrażenia dzień i poczuć się jak na kolejnym Europejskim Spotkaniu. Miło było oderwać się od codziennej bieganiny i spotkać ludzi, którym bliski jest duch Taize. Do zobaczenia w Poznaniu! ;)
Basia
Przede wszystkim dzięki za to, że znalazłam w sobotę coś dla ducha i coś dla ciała (mam tu na myśli wspólną modlitwę, możliwość podzielenia się własnymi odczuciami, spostrzeżeniami na temat wiary oraz nieodłącznymi wątpliwościami w tym zakresie, wspólny śpiew i "doznania" muzyczne, a także możliwość zwiedzenia Radiostacji i ciekawą lekcję historii tam odebraną :) ). Mój udział w imprezie był raczej spontaniczny a jedyne, czego mogę żałować, to tego, że w Poznaniu mnie nie będzie...
Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Monika Z.
Cieszę się, ze mogłam wziąć udział w „Dniu jak w Taize” w Gliwicach, przygotowującym do Europejskiego Spotkania Młodych w Poznaniu. Był to dla mnie wspaniały czas, gdzie mogłam wymienić myśli z innymi, którzy znajdują sie na drodze poszukiwań, podobnie jak ja. Ciekawym doświadczeniem były warsztaty, na które się udałam - dotyczące kultury i obyczajów azjatyckich, prowadzone przez Bryana ;-) Uważam, że oprawa muzyczna Mszy i modlitwy była niemalże porównywalna z zespołem, który towarzyszy nam w czasie pobytu na Sylwestra. Żałuję, ze nie mogłam wziąć udziału w części kulminacyjnej, czyli uroczystej modlitwie w Katedrze. Wierzę, że na najbliższym spotkaniu przedsylwestrowym, (o ile takie sie jeszcze odbędzie), będziemy mogli zobaczyć "nowe twarze" z różnych Punktów Przygotowań naszej diecezji.
Pozdrawiam,
Anna Dobies (Punkt Przygotowań w Bytomiu)
Kiedy wybierałam się na to spotkanie, miałam mieszane uczucia. Trochę się bałam, że będzie tam tylu nieznanych mi ludzi. Mimo tego, że szłam z moimi przyjaciółmi, wszyscy czuliśmy się niepewnie. I na początku dalej czułam się niepewnie, ale kiedy zobaczyłam same uśmiechnięte twarze, wszystkich życzliwych – to od razu dostałam takiego powera i stwierdziłam, że jestem w dobrym miejscu, o dobrej porze i z ludźmi, którzy są podobni do mnie ;) Czułam się tam tak, jakbym wszystkich znała od wielu lat, uśmiech nie schodził mi z ust. A wycieczka do Radiostacji pozwoliła mi jeszcze bardziej zbliżyć się do przyjaciół, których znam przecież nie od dziś :) Poznałam wielu świetnych ludzi i myślę, że nigdy ich nie zapomnę. Teraz mam w sobie tyle energii, że mogłabym przenosić góry :) Czuję się wzmocniona duchowo. Naprawdę... :)
Wieczorem, kiedy to w Katedrze odbyła się modlitwa wieczorna, poczułam się jak w Taize – mimo, że tam jeszcze nigdy nie byłam. Ale wspólne śpiewy, modlitwa, zapalone świece zbudowały między wszystkimi taką niewidzialną nić, która wszystkich zjednoczyła... Naprawdę - niech żałują Ci, których tam nie było... Po prostu brakuje mi słów, żeby opisać jak się tam czułam! :)
Ania M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz